środa, 17 czerwca 2015

Fedemila

Nienawidzę świata, ludzi, roślin i innych rzeczy. Nie rozumiem, dlaczego ludzie, którzy wiele dla mnie znaczą umierają? Zamordowanie moich rodziców-to był cel dla tego cholernego mordercy. Siedzi w więzieniu, ale to nie odwróci tego, co się stało. Nie będę się ciąć, nie widzę w ty sensu.
Właśnie idę do jakiegoś urzędu i ciągnę za sobą 2 walizki.  Tak, tak przeprowadzam się. Jest jeden problem. Będę z kimś mieszkała, lecz nie wiem z kim.
Wzięłam wdech i zapytałam recepcjonistki o pana N.
-Pierwsze drzwi na lewo.
Zastanawiacie się pewnie, czemu idę do jakiegoś urzędu,  a nie do psychiatry? Sama nie wiem, a nie , chwila. Mój tata jakby to przewidział. Poprosił kolegę o to, żeby się ktoś mną zajmował. Kochani rodzice nauczyli mnie, że warto się stawiać tylko wtedy, kiedy trzeba.
Rodzice... Na myśl o nich tysiące, miliony łez napłynęło mi do oczu. Muszę być silna! Ale jak być silnym, gdy osoby, które cię wychowywały, osoby, które ocierały każdą twoją łzę, osoby, które zawsze przy tobie były i mówiły, że nie odejdą nigdy, właśnie odeszły?! Wiem, że nie powinnam być na nich zła, tylko na tego... Ugh... Poczułam jak jedna kropla łzy spadła na moje dłonie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Wyjęłam chusteczki i wytarłam wilgotne oczy oraz policzki. Podeszłam do dużych drzwi i drżącą ręką zapukałam.
-Kto tam?-zapytał ktoś głuchym głosem
-Lambre... Lambre Mercedes-powiedziałam w połowie łamiącym głosem.
-Proszę, wejdź-odpowiedział tajemniczy głos, lecz zmiękł. Czemu wszyscy muszą się nade mną litować? Z nijaką miną siadłam na krzesło wskazane przez profesora.
-Witam, jestem profesor Negro. Jak pewnie wiesz, przydzielimy ci zaufanego "opiekuna"-zrobił cudzysłów palcami. Kiwnęłam głową twierdząco. Myślałam, że będzie to jakiś starszy mężczyzna.Moje przypuszczenia okazały się błędne, gdy do pomieszczenia wszedł wysoki brunet o czekoladowych oczach. Kiedy zauważył mój wzrok na nim uśmiechnął się ciepło. Jakby tym uśmiechem miał mnie "uleczyć". Odwajemniłam mój pierwszy uśmiech od wypadku. Nie był wielki, ale szczery.
-Cześć! Ja nazywam się...-zaczął entuzjastycznie - Ruggero -dokończył spokojniej i podał mi rękę
-Cześć, Mecedes-Mruknęłam, uścisnęłam jego dłoń. Zrozumiałe, że nie będę tryskała radością, więc nie zdziwiła go moja odpowiedź.
Wymienił porozumiewawcze spojrzenia  z profesorem Nekro.
-To twoje walizki?-zapytał, a raczej stwierdził. Kiwnęłam głową. Chłopak wziął walizki.
-Do widzenia-powiedzieliśmy równocześnie. Odwróciłam wzrok na bruneta , a on na mnie. Nie uśmiechał się, bo wiedział, że mam nie a dobry humor.
-Ruggero, mam jedno pytanie...- brązowooki spojrzał się na mnie.
-Proszę, mów mi Rugg-uśmiechnął się.-Jakie pytanie?
-OK. Daleko jeszcze?
-Nie, za tym blokiem-wskazał ręką. Po krótkiej chwili spaceru po mieście weszliśmy do uliczki.
Moim oczom ukazał dom. Śliczny dom. Nie wyglądał na bogaty, ale był na prawdę śliczny.
Rugg otworzył mi drzwi, a ja już ze swoim walizkami weszłam do mojego  naszego domu.
Postawiłam pakunki przy ścianie.
-Tu jest kuchnia, salon-wskazywał palcem. Otworzył drzwi.-Mój pokój.-Otworzył kolejne-A to twój-pociągnął za klamkę.
Rozejrzałam się po pokoju. Moim jasno różowym pokoju. Podeszłam do dwuosobowego łóżka. Spojrzałam się na komodę, na której stało zdjęcie. Ja i moi rodzice.
Automatycznie poczułam ja moje oczy wypełniają łzy.
Odwróciłam się do Ruggero. Chciałam mu powiedzieć, żeby wyszedł, bo nie chcę być widziana płacząca, ale nie zdążyłam. Bo poczułam jego silne ramiona oplatające mnie.
Wiedział, żeby nie odchodzić pogrążać...
Oderwałam się od niego. Od jego ciepłych rąk, dłoni, w których mogłabym przebywać non stop.
-Wszystko w porządku?-zapytał swoim melodyjnym głosem.
-Nie... Znaczy tak... Ale dlaczego to zrobiłeś?  Przecież jesteś opiekunem...
-Owszem, jestem, ale nie mógłbym patrzeć jak cierpisz.
-Ja... Dziękuję...-powiedziałam niepewnie, po czym się lekko uśmiechnęłam.-Dzięki tobie zacznę się więcej uśmiechać.
-I o to mi chodzi!-odwzajemnił uśmiech. Po raz pierwszy się rozpłynęłam. W tym jego uśmiechu i cudownych oczach.
Wpatrywaliśmy się w siebie dłuższy czas, aż zadzwonił dzwonek.
Ruggero podrapał się po karku.
-Może Ci nie mówiłem, ale zamówiłem pizzę.
-Ruggero...
-Nie lubisz?
-Nie gadaj, tylko chodź...-Szczęście... Chyba tak to mogę nazwać. Nie pizze, tylko przyjaźń. Wspaniałe uczucie.

•Po zjedzeniu•

-To tu jest pianino?- Zaczęłam się zachowywać odważniej, od kiedy mu zaufałam....-Mogę?-Włoch, jak się dowiedziałam, pokiwał głową.

Es por amor todo sera verdadero
Si es por amor doy todo lo que soy
Mi corazon es todo lo que yo tengo


Nagle dołączył się do mnie brązowooki.

Gane y perdi, nunca me rendi
Por que soy asi 


Śpiewaliśmy razem, a ja czułam jakbym latała.
Jakby podnosiło mnie miliony motylków.
Jakbyśmy ja i Ruggero wznieśli się ponad chmury.
Piosenka się skończyła, a my po raz kolejny tkwiliśmy w bezruchu.
-Czy... Możemy iść na cmentarz? -przerwałam ciszę
-Będziemy chodzić codziennie-Ucieszyłam się, że będzie cały czas ze mną. Że nie oleje mnie, tylko będzie mnie pocieszał. Dzięki Bogu znalazłam takiego przyjaciela.
Tylko nie mogę się w nim zakochać...

•Po jakimś czasie•

-Kocham was...-powiedziałam do grobu.
Do domu mieliśmy jakieś 10 minut. Był wieczór, a ja trzęsłam się z zimna. Oczywiście Rugg to zauważył.
-Chcesz moją kurtkę?-zaproponował.
-Obejdzie się bez tego- rzekłam cichutko. On nie zwracał  uwagi na moją wypowiedź i narzucił mi ją na ramiona.-Dziękuję, nie musiałeś...
-Owszem, musiałem.

•Po wieczornej toalecie•

To moja pierwsza noc tutaj. Wiem, że za ścianą jest Ruggero, ale się boję, iż ten morderca się tu pojawi.

Bięgnę korytarzem, a za mną ON. Ten cholerny morderca. 
Dogania mnie lecz moje szybkie przebieranie nogami nie pomaga.
Wyciąga nóż z sakiewki, podnosi go do góry łapiąc mnie za szyję.

-Aaaaa!-krzyknęłam. Jednak leżę w moim łóżku.

Nagle nade mną pojawił się Włoch.
-Wszystko w porządku?-zapytał się
-Ja... Ten... M... Mo... Morderca...-siadłam i mówiłam przez łzy. Strumienie łez płynęły po moich policzkach. Rugg sięgnął po chusteczki i mi jedną dyskretnie podał.
-Spokojnie... Mechi...- pierwszy raz mnie ktoś tak nazwał. Spojrzał mi prosto w oczy swoimi-czekoladowymi. Po raz kolejny cisza wokoło. Po raz kolejny wpatrywaliśmy się w siebie tak, że nic innego nas nie obchodziło. Przerwałam wpatrywanie się. Nie chciałam się zakochać.
Nie mogłam.
-Mó...Mógłbyś tu zostać przez noc?-zapytałam niepewnie.
-Oczywiście, pójdę po kołdrę i poduszkę- Na prawdę go kocham. Kocham po przyjacielsku. Przez tak krótki czas zrobił dla mnie tyle dobrego.
Ruggero zaczął się układać na podłodze.
-O nie! Śpisz na łóżku!-tupnęłam nogą jak mała dziewczynka.
-Z tobą?
-Na to wygląda...

•3 miesiące później•

Znowu morderca, znowu korytarz, znowu męczący bieg. 
Zatrzymałam się, a za rogiem ujrzałam moich rodziców.
Przez łzy podbiegłam i rzuciłam się im na szyję.
Oni nic nie mówili. Ciepło się uśmiechnęli. Ja też. 
Wzięli mnie za rękę i zaprowadzili do pomieszczenia.
Zwykłe, białe pomieszczenie. A w nim Ruggero grający na keyboardzie. 
"Podemos" 
 Rodzice zniknęli, a mój głos połączył się z jego. 

Podemos pintar colores al alma, 
podemos gritar "ieeeee" 
Podemos volar sin tener allas 

Oszołomiona snem siadłam na łóżku.
Czy moi rodzice chcą, by ja i Rugg...? Nie...
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Dzień dobry jubilatko-zakrzyknął brunet.
-Jubilatko? Aaa no tak...-zdziwiłam się. Miał w rękach tacę z jedzeniem.

•O 16. OO•
Poubierani w kurtki wyszliśmy z domu.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Idziemy do lasu!
-Do lasu? Ja nie pójdę tam!
-Nie ufasz mi?
-Ufam- szepnęłam- Lecz nie lubię lasów, boję się ich...- Nie zaczął się śmiać. Wyciągnął rękę w moją stronę.
Bez słów złapaliśmy się za dłonie idąc ścieżkami między drzewami.
Pierwszy raz byliśmy TAK blisko. Czułam mini prąd przeszywający mnie od góry do dołu.
Boję się, że ta przyjaźń nie przetrwa.  Że moje uczucie jest silniejsze. Tak, zakochałam się w uroczym Włochu.
Nagle moim oczom ukazał się prześliczny domek na drzewie,
-Wchodź pierwsza
-Jest śliczny...Sam go zbudowałeś?
-Ja wcale nie mówiłem, że były duże kolejki w sklepach, żeby tu zostać...- rozłożył ręce w gest niewiedzy. Oboje się serdecznie roześmialiśmy.- Mercedes, może to nie odpowiedni moment,ale muszę ci coś wyznać. Odkąd cię poznałem... Ja po prostu cię kocham.
Nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie, a właśnie życie- oddałbym za ciebie.
K O C H A M    C I Ę.
-Ja... Ruggero... Ja... też cię kocham...
------
Jestem! Jednak żyję B-) 
Wiem, że mnie długo nie ma, ale mam pewne sprawy...
Jak widzicie jest to oneshot, ale mogliście już go zobaczyć, ponieważ wygrałam z nim u Dodo Comello drugie miejsce *-* 
Do ,,zobaczenia'' <3. 


K.V Δ