*narrator*
Martina po krótkim czasie oderwała się ode Jorge i patrzyła wzrokiem, w którym mieszkało się przerażenie ze smutkiem.
-Coś się stało? Nie podobało Ci się? Przepraszam...
-Nie masz za co. Po prostu jestem nie pewna...- spuściła głowę.
-Czego?
-Nas. Przez głowę przebiegła mi myśl, że to za szybko. Przepraszam. Pójdę kończyć to śniadanie.
-Stój !-złapał ją za rękę.-możesz tak myśleć , ale to nie musi być prawda. Miłość na prawdę jest nie przewidywalna. Ludzie to takie magnesy, które ją przyciągają. Samym im trudno, ale razem mogą zrobić to szybko jak my, albo powoli, bo nie są pewni swoich uczuć-mówił patrząc jej głęboko w oczy. - Nie jesteś pewna swoich uczuć?-zapytał troskliwie.
Oboje stali patrząc sobie w oczy i nie wytrzymując. Nie wytrzymując napięcia miedzy sobą. Chcieli je przełamać jedną niesamowitą rzeczą, a raczej czynnością. Pocałunkiem. Niby zwykły czyn, a chowa w sobie tyle. Tyle uczuć, tyle bliskości. Każda chwila spędzona przy robieniu właśnie tego z miłości jest nie powtarzalna. Każdy pocałunek jest inny. Ale bardzo często z miłością. Czasami z nią pomieszana jest radość, czasami tęsknota, a nawet nienawiść. Ale oni nie wytrzymali. Musieli przełamać tą odległość między nimi.Musieli poczuć siebie, musieli być pewnie swoich uczuć. Najlepiej upewnić się ich właśnie nim. Podczas tego poczuli to. MIŁOŚĆ, radość, pożądanie. Zniknęła niepewność.
-A wy znowu się liżecie...-powiedział zażenowany Ruggero schodząc po schodach. Nie przerywali. Tej pieczęci miłości nie przerwą jakieś głupie słowa. Wnet brat Tini nie wytrzymał. Wziął poduszkę i zaczął udawać właśnie to "lizanie" . Robił to tak głośno, wymachując językiem na wszystkie strony, że para odsunęła się od siebie i wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. Rugg dumny z siebie odłożył poduszkę i dołączył się do nich. Nie, nie do całowania. Śmiania (XD) .
-Zaprosiłeś Mechi?-zapytała dziewczyna, opanowując śmiech.
-Tak, powinna już iść-uśmiechnął się brązowooki.
Wtem usłyszeli dzwonek. Jak na wyścigi pobiegli do drzwi. Oczywiście zakochańce za rękę.
Po drugiej stronie nie stała sama Mechi. Stała z nią smutna Lodovica. Włoszka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Za chwilę-puściłam jej oczko.
***
-I lizali się w kuchni, więc nie dokończyli śniadania- dokończył za Tini jej brat. Oczywicie obyło się bez śmiechu i gratulacji ze strony Lodo. Nadal była smutna, ale próbowała to ukryć. Martina i Marcedes nie nabrały się. Wzrokiem, między sobą ustaliły, że ogarną co się stało po śniadaniu.
***
-Looodzia!!-krzyknęła Mechi. Właśnie "Lodzia" zdziwiła się, kiedy usłyszała swoją nową ksywkę przyszła ze zdziwioną miną.
-Od kiedy to ja Lodzia jestem?-zapytała robiąc śmieszny dziubek.
Martina po krótkim czasie oderwała się ode Jorge i patrzyła wzrokiem, w którym mieszkało się przerażenie ze smutkiem.
-Coś się stało? Nie podobało Ci się? Przepraszam...
-Nie masz za co. Po prostu jestem nie pewna...- spuściła głowę.
-Czego?
-Nas. Przez głowę przebiegła mi myśl, że to za szybko. Przepraszam. Pójdę kończyć to śniadanie.
-Stój !-złapał ją za rękę.-możesz tak myśleć , ale to nie musi być prawda. Miłość na prawdę jest nie przewidywalna. Ludzie to takie magnesy, które ją przyciągają. Samym im trudno, ale razem mogą zrobić to szybko jak my, albo powoli, bo nie są pewni swoich uczuć-mówił patrząc jej głęboko w oczy. - Nie jesteś pewna swoich uczuć?-zapytał troskliwie.
-Ja..-zająknęła się.-Jestem pewna.
-Jesteś pewna czego?-droczył się z nią.
-Jestem pewna, że Cię kocham...-szepnęła mu na ucho.Oboje stali patrząc sobie w oczy i nie wytrzymując. Nie wytrzymując napięcia miedzy sobą. Chcieli je przełamać jedną niesamowitą rzeczą, a raczej czynnością. Pocałunkiem. Niby zwykły czyn, a chowa w sobie tyle. Tyle uczuć, tyle bliskości. Każda chwila spędzona przy robieniu właśnie tego z miłości jest nie powtarzalna. Każdy pocałunek jest inny. Ale bardzo często z miłością. Czasami z nią pomieszana jest radość, czasami tęsknota, a nawet nienawiść. Ale oni nie wytrzymali. Musieli przełamać tą odległość między nimi.Musieli poczuć siebie, musieli być pewnie swoich uczuć. Najlepiej upewnić się ich właśnie nim. Podczas tego poczuli to. MIŁOŚĆ, radość, pożądanie. Zniknęła niepewność.
-A wy znowu się liżecie...-powiedział zażenowany Ruggero schodząc po schodach. Nie przerywali. Tej pieczęci miłości nie przerwą jakieś głupie słowa. Wnet brat Tini nie wytrzymał. Wziął poduszkę i zaczął udawać właśnie to "lizanie" . Robił to tak głośno, wymachując językiem na wszystkie strony, że para odsunęła się od siebie i wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. Rugg dumny z siebie odłożył poduszkę i dołączył się do nich. Nie, nie do całowania. Śmiania (XD) .
-Zaprosiłeś Mechi?-zapytała dziewczyna, opanowując śmiech.
-Tak, powinna już iść-uśmiechnął się brązowooki.
Wtem usłyszeli dzwonek. Jak na wyścigi pobiegli do drzwi. Oczywiście zakochańce za rękę.
Po drugiej stronie nie stała sama Mechi. Stała z nią smutna Lodovica. Włoszka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Za chwilę-puściłam jej oczko.
***
-I lizali się w kuchni, więc nie dokończyli śniadania- dokończył za Tini jej brat. Oczywicie obyło się bez śmiechu i gratulacji ze strony Lodo. Nadal była smutna, ale próbowała to ukryć. Martina i Marcedes nie nabrały się. Wzrokiem, między sobą ustaliły, że ogarną co się stało po śniadaniu.
***
-Looodzia!!-krzyknęła Mechi. Właśnie "Lodzia" zdziwiła się, kiedy usłyszała swoją nową ksywkę przyszła ze zdziwioną miną.
-Od kiedy to ja Lodzia jestem?-zapytała robiąc śmieszny dziubek.
-Od... teraz!-krzyknęła dumnie blond włosa.
-Dobra. skończcie. Chodźcie do mojego pokoju-rozkazała "pani tego domu"
***
-A teraz mów co cię gryzie- powiedziały jak na trzy cztery do Lodo.
-Bo...-wzięła głęboki oddech-Wybrałam się z Xabim do karaoke. Ale jak to on. Ma pęcherz w kształcie swojego mózgu, czyli nie za wielki i musiał iść do łazienki od razu po wypiciu jakiegoś napoju. Czekałam na niego oparta o barek i dosiadł się do mnie, jak się dowiedziałam Diego.
Zaczął ze mną flirtować. Nie powiem, brzydki nie był. I w momencie, kiedy chciałam mu powiedzieć, że nie trafił, bo mam chclopaka, właśnie przyszedł on.
---
Tak, wiem .
Jednak rozdział jest.
Ale mam mało czasu i muszę kończyć, kocham was ♥
K.V ♪ ▼


